Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:12, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 5
Okno Zachodu
Gdy Faramir powrócił, zgromadził on swoich ludzi i usiedli szerokim półokręgiem. Frodo stanął przed kapitanem, a ten zaczął zadawać mu najróżniejsze pytania. Wyglądało to prawie jak przesłuchanie jeńca. Sam patrzył i słuchał pilnie gotów w każdej chwili skoczyć swojemu panu na pomoc. Brat Boromira zaś ze szczególną natarczywością wracał wciąż do Zguby Isildura, czując najwyraźniej, że Frodo zataja przed nim jakąś niezwykle doniosłą sprawę. Udało mu się dowiedzieć m.in. że Boromir nie tylko widział ten tajemniczy przedmiot, ale także ustąpił wodzy nad Drużyną komuś innemu- dziedzicowi Isildura. Dla żołnierzy była to wielka nowina- miecz Elendila wracał do Minas Tirith! Jednak syn Denethora II nie dawał się ponieść entuzjazmowi- wiedział, że Aragorn będzie musiał udowodnić swoje roszczenia do tronu. Powiernik Pierścienia nie chciał jednak wyjawić swej misji, tłumacząc, że kto walczy z Nieprzyjacielem nie powinien stawiać przeszkód na jego drodze.
Godność Froda nie zaspokoiła jednak Faramira. „Innymi słowy radzisz mi, żebym pilnował własnych spraw i odszedł do domu, tobie zaś pozwolił iść swoją drogą. Boromir, gdy wróci, wyjaśni wszystko. Gdy wróci, powiadasz. Czy byłeś Boromirowi przyjacielem?”- rzekł do niego. Frodo zawahał się na wspomnienie o jego napaści, ale w końcu zgodził się. Kapitan uśmiechnął się posępnie i wyjawił swoje przypuszczenia, iż jego brat nie żyje- 11 dni temu słyszał głos jego rogu od północy, ale był on stłumiony, jakby echo odbijało go w jego myślach. Uznali to z ojcem za zły omen. W trzy dni później siedząc nad brzegiem Anduiny zobaczył płynącą we mgle łódkę otoczoną bladym światłem. Była pełna wody, a w wodzie spoczywał uśpiony rycerz ze złamanym mieczem na kolanach. To był Boromir, jego brat, martwy. Brakowało tylko rogu. Faramir zdążył tylko krzyknąć: „Boromirze! Gdzie zgubiłeś róg? Dokąd płyniesz? O, Boromirze!” Lecz ten zniknął w ciemnościach.
Frodo zrozumiał, że kapitan mówi prawdę. Łódź musiała pochodzić z Ukrytego Kraju. Choć młodszy syn Namiestnika miał jeszcze wiele pytań, wiedział, że nie należy o nich tutaj rozmawiać. Przypomniał tylko jeszcze, że rozłupany róg wyrzuciła rzeka i teraz spoczywa na kolanach Denethora. Serce Powiernika napełniło się grozą- czyżby inni członkowie Drużyny Pierścienia zginęli w walce z orkami zaraz po jego i Sama odejściu? Nie czas było na dalsze rozmyślania. Faramir wstał, wydał rozkazy i żołnierze podzieliwszy się na małe grupki zaczęli się rozchodzić. Przywódca wraz z Mablungiem i Damrodem zostali przy hobbitach. Wytłumaczono im, że przez najbliższe dni Nieprzyjaciel będzie czuwał nad okolicą i niebezpiecznie byłoby teraz tędy iść. Ostatnia rozmowa przekonała Faramira, że Frodo nie był z nim do końca szczery i powiedział tylko tyle prawdy, ile było mu wolno. Wyszło na jaw, iż miał kłopoty z Boromirem, a także że zginął Gandalf, którego Faramir znał i szanował.
Faramir postanowił zaprowadzić dwójkę wędrowców do ich tajnej kryjówki. Za ich zgodą zawiązano im przepaski na oczy i ostrożnie poprowadzono do celu- Okna Zachodzącego Słońca czyli Henneth Annun, najpiękniejszego wodospadu Ithilien, za którym kryła się rozległa pieczara, gdzie stacjonowali Gondorczycy. Zjedli wspólnie posiłek, a potem hobbici zaczęli opowiadać gospodarzowi różne historie, omijając jednak sprawę Pierścienia i zadania, którego podjęła się Drużyna. Wspominali męstwo Boromira i walkę na moście z Balrogiem, kapitan zaś odwdzięczał im się opowieściami z południa. Kilkukrotnie ich uwaga zwracała się w stronę jego starszego brata. W końcu Sam nie wytrzymał i powiedział, że Boromir pożądał Pierścienia. Frodo nie zdołał go powstrzymać. Było już za późno...
Ale Faramir nie pragnął Jedynego. Jak sam powiedział, nie schyliłby się po niego, gdyby leżał na gościńcu. Zrozumiał jednak, że dla Boromira próba okazała się za ciężka. Wywiedziawszy się wszystkiego kapitan odesłał ich, by poszli spać. Zbyt słaby, by się dalej opierać, Frodo wyszeptał jeszcze, że szukał drogi do Mordoru, bo powierzono mu zniszczenie potężnego artefaktu. Kładąc się do łóżka, Sam pożegnał się z nieoczekiwanym przyjacielem tymi słowami: „Dobranoc! Wygrałeś, szlachetny panie. (...) Powiedziałeś, szlachetny panie, że mój pan ma w sobie coś z elfa. To prawda. Ja wszakże powiem, że w tobie, panie, jest też coś, co mi przypomina... no tak! Czarodzieja Gandalfa!” „To możliwe”- rzekł Faramir. „Może wyczuwasz daleki wiew powietrza Numenoru. Dobranoc!”
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:12, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 6
Zakazane jezioro
Gdy Frodo budzi się, widzi nad sobą pochylonego Faramira. Chwila niepewności mija jednak szybko, gdy człowiek zapewnia hobbita, że ten nie ma czego się obawiać, bo ten chce z nim jedynie porozmawiać. Wychodzących z groty widzi czujnie śpiący Sam Gamgee, który w jednej chwili zrywa się ze snu, by towarzyszyć swojemu panu. Na zewnątrz zatrzymują się na dużej i płaskiej skale, z której rozpościera się wspaniały widok na Ered Nimrais pokryte śniegiem. Widok jest wspaniały, ale w hobbitach budzi się niepokój – po co Faramir wyrwał ich ze snu i sprowadził w to odludne miejsce?
Zagadka szybko się wyjaśnia – Faramir i wartownik o imieniu Anborn wskazują tajemniczy kształt na drugim brzegu jeziora. Tajemnicza postać najwyraźniej odkryła schronienie drużyny Faramira narażając Gondorczyrków na niebezpieczeństwo. Oddział łuczników czeka tylko na rozkaz, lecz Faramir pyta Froda czy mają strzelać. Ten ku zdumieniu Sama prosi, aby oszczędzono Golluma, bo jak się domyśla – to właśnie on jest tym tajemniczym stworem. Czy przyciąga go tutaj moc Pierścienia czy też raczej ryby, których w jeziorku jest bardzo wiele?
Wygląda na to, że to jednak głód sprowadził Golluma do Henneth Annun. Tymczasem Frodo opowiada Faramirowi o Gollumie, o tym że i on kiedyś posiadał Pierścień, a także iż jego zdaniem stwór ten powinnien zostać oszczędzony. Tak uczyniłby Gandalf, a poza tym Gollum był przewodnikiem Froda i Sama do Mordoru.
Stwór musi jednak zostać schwytany. Frodo, by uratować mu życie, zgadza się wprowadzić Smeagola w pułapkę. Schodzi na brzeg jeziorka i rozmawia z Gollumem obiecując, że uratuje mu życie, musi jednak mu zaufać i zachowywać się spokojnie. Z ciężkim sercem Frodo „zdradza” Golluma, którego chwytają ludzie Faramira. Przed obliczem syna Denethora odbywa się niecodzienny sąd, z którego jednak Smeagol wychodzi obronną ręką wyłacznie dzięki wstawiennictwu hobbita. Faramir – mimo nieufności żywionej do Golluma – pozwala mu odejść wolno, jeśli tylko będzie wiernie towarzyszył Frodowi w dalszej podróży. Ostrzega jednak hobbitów, aby nie ufali swemu przewodnikowi, prowadzącemu ich ku Cirith Ungol – przełęczy, o której jak sądzi nie powiedział im wszystkiego. Na czas podróży w granicach Gondoru Frodo może liczyć na opiekę ludzi Faramira, lecz później będzie zdany już tylko na siebie dźwigając ciężkie brzmienie. O dziwo zły czar Pierścienia jakby nie dosięgał Gondorczyka... Dla hobbitów jest to jednak dopiero początek pełnej niebezpieczeństw drogi, z której się nie wraca...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:12, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 7
Ku Rozstajowi Dróg
Następnego dnia Frodo, Sam i Faramir zjedli wspólnie śniadanie. Kapitan powiedział, że uzupełnili im zapasy i podarował na drogę dwie laski podróżne z drzewa lebethron, które miały dar wracania do właścicieli, jeżeli zostały zgubione. Wokół Mordoru zapanowała cisza, a na drogach Gondorscy szpiedzy nie dostrzegli żywej duszy. Żołnierze kraju Skrzydlatej Korony wyczuwali nadciągającą burzę.
Faramir i jego przyboczni wyprowadzili hobbitów i Golluma ze związanymi oczami i zaprowadzili w lasy, na granicę Kraju Cienia. Jeszcze raz udzielono im kilku rad, a potem syn Denethora odwrócił się i znikł, nie oglądając się już za siebie. Frodo najwyraźniej żałował, że musiał się rozstać z tym szlachetnym rycerzem, Gollum jednak nie wahał się mu złorzeczyć. Ruszyli przed siebie, dwakroć zatrzymując się na postój i posilając suszonymi owocami i solonym mięsem, których ich przewodnik nie chciał tknąć. Kolejny dzień minął podobnie- panowała niespokojna cisza, a powietrze zdawało się coraz bardziej parne i duszne. Dopiero trzeciego dnia o zmroku wyszli w rzadszy las, aż w końcu osiągnęli głęboką, mroczną dolinę, której dnem płynął bystry potok. Gollum wyjaśnił, że to droga z dawnej Wieży Księżyca do zburzonego grodu nad Rzeką; i że nie można nią iść, a zamiast tego trzeba powędrować szczytem. Odtąd mieli przemieszczać się w nocy, chowając się za dnia.
Ruszyli więc w świetle gwiazd po nierównym terenie, przez gąszcze i kolczaste zarośla, wznosząc się coraz wyżej. W drodze złapało ich wstające słońce. Dzień nie zaświtał jednak jasny. Po niebie rozlał się tylko bury, posępny półmrok. Gollum po postoju skierował ich ku Rozstajowi Dróg. Schodzili teraz w dół przez niemal godzinę, aż w końcu skręcili na południe i ruszyli wyboistym stokiem. Wreszcie ich oczom ukazała się Południowa Droga, jedyna którą mogli dotrzeć do Rozstaja, gdyż nie prowadziła tam żadna inna ścieżka. Trójka wędrowców pomknęła jej zachodnim brzegiem, aż dotarła do skrzyżowania czterech gościńców.
Zachodzące słońce oświetliło na chwilę ogromny posąg przedstawiający siedzącego mężczyznę, dostojnego i spokojnego jak kamienni królowie z Argonath. Ząb czasu i okrutne ręce okaleczyły go widocznie- zamiast głowy ktoś na drwinę umieścił grubo ociosany głaz z paskudną twarzą z szyderczym uśmiechem i czerwonym okiem pośrodku czoła. Kolana i tron pokrywały nagryzmolone napisy ludów Mordoru. Ostatnie promienie słońca padły na odrąbaną głowę leżącą na ziemi. „Spójrz, Samie!”- krzyknął Frodo. „Spójrz! Król odzyskał koronę!” Czoło kamiennego króla otaczały bowiem pnącza z drobnych białych kwiatów, podobnych do gwiazd, oddających hołd obalonemu władcy, a pośród jego włosów kwitły żółte rozchodniki. „Nie został pokonany na zawsze!”- rzekł Powiernik Pierścienia. W tym momencie ostatni promień słońca zgasł i, jak gdyby ktoś zdmuchnął lampkę na światem, od razu zapadła czarna noc.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:13, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 8
Schody Cirith Ungol
Gollum i hobbici posuwają się ku górom, zostawiając za sobą las i wkraczając na skalisty teren. Brzemię Pierścienia ciąży Frodowi coraz bardziej i sprawia, że hobbit idzie z coraz większym trudem. A to co widzi przed sobą z pewnością nie napawa odwagą. Strach budzą nie tylko groźne Góry Cienia, ale też widoczne mury i wieża Minas Morgul, złowrogiego miasta upiorów. Dawno minęły bowiem czasy, gdy wieżę nazywano Minas Ithil (Wieżą Księżyca) i po zdobyciu jej przez Nazgule miejsce to zaczęło budzić grozę.
Świetlisty szczyt wieży urzeka Froda swoim złym czarem i hobbit chce podążyć tam bez względu na wszystko, na szczęście powstrzymują go przed tym Sam i Gollum. Hobbici idą wciąż pod górę, ale powoli zaczyna brakować im sił i narażają się na niebezpieczeństwo, gdy nagle czerwona błyskawica oświetla dolinę. Wtedy słychać przerażający krzyk, a z bramy twierdzy ciągną zastępy armii Nieprzyjaciela prowadzone przez Wodza Upiorów Pierścienia, który zranił Froda na Amon Hen. Hobbit patrzy przerażony, lecz równocześnie jakby zahipnotyzowany na Nazgula... Nagle Czarny Jeździec zatrzymuje się a wraz z nim idące za nim wojsko. Nazgul chyba czuje bliskość Pierścienia, a Frodo nagle czuje nieprzepartą chęć, by nałożyć Pierścień. Resztką woli opiera się temu pragnieniu i gdy dotyka flakonika od Galadrieli pokusa nagle mija. Armia Morduru rusza ponownie nad Anduinę... a Frodo uświadamia sobie, że wielka wojna jest tuż tuż i jego misja może być spóźniona.
Po tej przygodzie wędrowcy ruszają w dalszą drogę, cały czas pod górę, po schodach Cirith Ungol, gdzie prowadzi ich Gollum. Powoli problemem staje się zaopatrzenie w wodę, bo Faramir ostrzegał ich przed wodą Morgulu, która może być zatruta. Sama okolica też nie wzbudza zaufania – dookoła czuć stęchliznę i jak mówi Frodo: „wszystko wydaje się być przeklęte”.
Froda i Sama ogarnia niespodziewanie wesoły nastrój, przez chwilę są równie weseli jak niegdyś w Shire. Myślą o tym jak kiedyś zostanie opowiedziana ich historia, czy skończy się smutno czy szczęśliwie... Któż to wie skoro najgorsza część podróży pozostaje wciąż przed nimi. Tym bardziej, że miejsce dokąd przyprowadził ich Gollum wcale nie jest bezpieczne – z pewnością śledzą je czujne oczy Nieprzyjaciela, którego bliską obecność Frodo tak silnie odczuwa. Hobbici zastanawiają się też gdzie podziewa się Gollum... Sam budzi się i widzi Golluma pochylonego nad swoim panem. Reaguje bardzo gwałtownie podejrzewając go o to, że ten zamierza zamordować Froda i zabrać Pierścień. Nazywa też Golluma złodziejem...
Wkrótce cała trójka rusza w drogę, by dostać się do tunelu, które według słów Golluma stanowi najlepszą drogę do Krainy Nieprzyjaciela. Hobbici pełni złych przeczuć i nieufni idą za swoim przewodnikiem, któremu jednak nie można w pełni ufać...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:13, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 9
Jaskinia Szeloby
Hobbici nie odróżniali już dnia od nocy. Szli krok w krok za Gollumem, wspinając się długim wąwozem między filarami poszarpanych skał. Wokół panowała zupełna cisza, przed nimi zaś piętrzyła się ściana górskiego łańcucha. Głęboki cień zalegał u jej stóp, a smród bił od niej nie do zniesienia. Przewodnik wskazał im wejście do tunelu i cicho wyszeptał, że tędy prowadzi ich droga. Nie powiedział im jednak prawdziwej nazwy tego miejsca- Torech Ungol, Jaskinia Szeloby. Sam nie wierzył jednak w zachęty Golluma i chciał się dowiedzieć, czy już kiedyś tędy przechodził. Ten przyznał się więc, że owszem, i jeszcze raz potwierdził, że tylko tędy można iść dalej. Frodo nie miał wyboru i postanowił ruszyć za byłym Powiernikiem Pierścienia. Gdy tylko weszli do środka, ogarnęła ich nieprzenikniona noc, mrok nieporównywalnie gęstszy od tego z Morii, głęboki i ciężki. Powietrzem nie dało się oddychać, każdy wdech jeszcze bardziej oślepiał im oczy. Zmysł dotyku nie zawiódł ich jednak. Wyczuwali, że ściany wokół są gładkie, a dość wyrównane dno wznosi się ku górze. Szli koło siebie, choć mieli wrażenie, że są rozdzieleni. Gollum wyprzedził ich, lecz zdawało się, że jest ledwie o kilka kroków przed nimi. Po pewnym czasie zmysły ich odrętwiały, słuch i dotyk stępiały i szli dalej po omacku jedynie wysiłkiem woli. Szybko stracili rachubę czasu i orientację w przestrzeni.
Wspinali się wciąż wyżej i wyżej, czasem czując na głowach i na rękach muśnięcie jakby pułapu porostów. Smród stawał się nie do zniesienia. Natrafili w końcu na kolejny, lecz tym razem większy korytarz. Frodo szybko wyczuł, że w nim czai się największe niebezpieczeństwo. Zebrali więc resztki sił i ruszyli dalej. Odkryli jednak, że zgubili przewodnika. Frodo kilka razy wezwał Golluma, ale odpowiedziała mu cisza. Sam szybciej od swego pana zorientował się, że to pułapka. I gdy właśnie tęsknie wspominał Toma Bombadila, przypomniał mu się dar Galadrieli. Frodo sięgnął po świetlisty flakonik, który natychmiast zalśnił blado następując na cofający się mrok. Hobbici z podziwem patrzyli na ten cudowny podarunek.
W tunelu między Hobbitami a wylotem korytarza zalśniły oczy. Tysiące okrutnych, bestialskich, owadzich oczu. Frodo i Sam w przerażeniu cofnęli się. Powiernik zebrał resztki sił i jeszcze raz wezwał mocy Galadrieli, dobył Żądła i ruszył naprzeciw złowrogim oczom. Ogromne cielsko zawróciło i uciekło przed blaskiem światła. Hobbici zaś dotarli do wylotu tunelu zagrodzonego pajęczyną. Frodowi udało się wyrąbać w niej dziurę i wspólnie wydostali się na zewnątrz. Pierwszą rzeczą, która ukazała się ich oczom, było krwawe świtało błyszczące w oknie wieży nieopodal. Orkowie! Zanim jednak zdążyli oswoić się z nowym niebezpieczeństwem, z jaskini wychynęła Szeloba i rzuciła się na Froda. Dzielny giermek pośpieszył na pomoc, ale pajęczyca była szybsza od niego. Zresztą nie była sama. Długie kościste ręce Golluma powaliły Sama na zimie. Hobbit jednak zaatakował z furią, złamał na nim swą laskę od Faramira i już po chwili był wolny. Zawrócił się na pięcie i co sił w nogach puścił się ścieżką pod górę wykrzykując imię swojego pana. Ale było już za późno...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaliber10
Administrator
Dołączył: 09 Paź 2006 Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:13, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Księga 4 rozdział 10
Sam w rozterce
Sam przybiegł akurat wtedy, gdy Szeloba już schylała się nad leżącym Frodem, spętanym pajęczyną, gotowa powlec ofiarę do swej ohydnej kryjówki. Żądło leżało nieopodal, wytrącone z jego ręki nim ten zdążył przejść do obrony. Sam z wrzaskiem ruszył naprzód, skoczył między nogi poczwary. Ale pajęczyca nie miała odsłoniętych, nieopancerzonych miejsc jak smoki i mały Hobbit nie miał gdzie uderzyć. Wówczas Szeloba opuściła tułów, żeby go zmiażdżyć. Ale pośpieszyła się zanadto. Sam chwycił oburącz miecz i na wyprostowanych nogach nastawił go ostrzem do góry, by przebić nim potworny strop nad głową. Opuściwszy się nań z impetem Szeloba sama sobie zadała okrutną katorgę. Przebiegł ją dreszcz bólu, zerwała się i umknęła przed światłem Galadrieli i elfią pieśnią Sama.
Hobbit śledził ją dopóki nie schowała się znów w swej pieczarze, po czym pobiegł do swego pana. Ale Frodo nie odzywał się ani słowem. Leżał blady, nic nie słyszał i wcale się nie poruszał. Dzielny giermek poprzecinał wiążące go więzy, rozcierał mu ręce i stopy, dotykał czoła, lecz to pozostawało zimne. Gniew wezbrał w jego sercu, gdy patrzał na pobladłego Froda. Przypomniał sobie, że już go kiedyś widział w tym stanie- w Zwierciadle Galadrieli, dawno, dawno temu. Myślał wtedy, że śpi. Ale on nie spał, on zmarł. Z gniewu popadł w rozpacz i nie mogąc uczynić dla niego nic więcej, zdecydował się po długiej walce z samym sobą, wziąć Pierścień i wypełnić misję do końca. Wziął więc jego miecz i szkiełko Galadrieli. Długo jednak próbował zerwać się i odejść. Nie chciał opuszczać przyjaciela. Chciał umrzeć razem z nim.
Wziął Pierścień Jedyny. Ułożył głowę Froda jak do snu, po czym cicho obiecał, że wróci tu, gdy spełni zadanie- że to jest jego jedyne życzenie. Początkowo Jedyny wydał mu się ciężki jak kamień. Z wolna jednak ciężar malał, czy też może to jemu sił przybyło. Wspiął się po schodach i stanął na przełęczy zastanawiając się jeszcze raz, czy dobrze uczynił. Nagle jednak usłyszał głosy i krzyki orków. Ujrzał pochodnie. Orszak wroga szedł w jego stronę! Wsunął Pierścień na palec, ale nie poczuł się niewidzialny. Czuł się wręcz widoczny jak na dłoni, bo gdzieś tam czuwało Wielkie Oko, które go szuka.
Czekał. Wreszcie ujrzał oddział orków wychodzący od strony tunelu i drugi schodzący długą kolumną z przełęczy na spotkanie tego pierwszego. Znaleźli Froda. Jakby piorun zbudził Sama z osłupienia. Spostrzegli Froda! Co z nim zrobią?! Teraz zrozumiał, gdzie jest jego miejsce- u boku swego pana. Puścił się szybko ścieżką w dół, ale orkowie zniknęli już spoza jego zamglonej wizji. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa, poruszał się wolno, ale starał się poderwać do szybszego biegu. Słyszał rozmowę dwóch orków w korytarzu. Rozmawiali o ich znalezisku i nadchodzącej wojnie. Szagrat i Gorbag mówili coś o służce Szeloby. Sam domyślił się, że chodziło o Golluma, który tak okrutnie ich zdradził. Gdy głosy znów zaczęły się oddalać, Sam poderwał się po raz ostatni. Ale nie zdążył. Wielkie drzwi u końca tunelu zatrzasnęły się przed jego nosem. Hobbit z impetem rzucił się na spiżową bramę, ale padł zemdlony. Frodo żył, ale był w rękach Nieprzyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
clobol
Dołączył: 12 Paź 2006 Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: klasa 2b
|
Wysłany: Czw 17:40, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Fajne
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|